piątek, 1 sierpnia 2014

Jak by nie liczyć 20 lat minęło

1 sierpnia 1994 r. zakończono wydobycie węgla w Kop "Michał". Symboliczna "Ostania tona węgla" uświadomiła wszystkim że coś sie skończyło, od czego nie ma odwrotu. Pokopalniane tereny zostają powoli wchłaniane przez różne spółki i przedsiębiorstwa tworzące nowe miejsca pracy. Gdyby nie wysoka wieża szybu "Krystyn", komin starej kotłowni, pomnik obrońców kopalni i mozaika z górniczym motywem, nie było by widocznych śladów kopalni w Michałkowicach. Z tego co mi wiadomo i zasłyszałem plany były inne. W latach 80-tych ubiegłego wieku przezbrojono (wymieniono) całą konstrukcję szybu do poziomu 540 m i postawiono nową wieżę, która stoi obecnie, była też przymiarka do nowej maszyny wyciągowej. Były to przygotowania do pogłębienia szybu do głębokości ponad 700 m gdzie zalega pokład dobrego węgla, ale zametanowanego, co wiązało by się z przeklasyfikowaniem kopalni na gazową i z ogromnymi kosztami.

Na bazie starego budynku, maszyny wyciągowej szybu "Krystyn", wieży szybowej i placu powstał "Park Tradycji", który młodszym pokoleniom przypomina o byłej kop. "Michał". Gwoli ścisłości, parowa maszyna wyciągowa, która prezentowana jest w główny pomieszczeniu "Parku Tradycji" nie ma nic wspólnego z tym szybem. Została przeniesiona z szybu "Staszic II" kop. Siemianowice rej. Ficynus i dodatkowo jeszcze została mówiąc delikatnie "okaleczona" - odcięto prawie 40 % bębna linowego.Bardzo dobrze pamiętam tę maszynę pracującą pod pełną parą na szybie "Staszic II".

Dla pełnego obrazu likwidacji kopalni należałoby wspomnieć o tragicznym wypadku. W dniu 10.X.1994 r. na zmianie B wydarzył się śmiertelny wypadek. Do szybu "Krystyn" wpadł pracownik oddz. szybowego, był moim kolegą (na zdjęciu z prawej). Jakiś tydzień przed uroczystością "Ostatniej tony węgla" z racji prac pomiarowych w szybie "Krystyn" zrobiłem sobie pamiątkowe zdjęcie przy wózkach z tym węglem, przygotowanych do uroczystości i umieszczonych na poziomie 240 m. Wtedy, robiąc to zdjęcie, nawet by mi na myśl nie przyszło, że dojdzie do takiego tragicznego wypadku.


Na przysłowiowe otarcie łez dyrekcja kopalni zafundowała wszystkim pracownikom z okazji "Ostatniej tony węgla"wielką imprezę rozrywkową z piwem i krupniokami.

Też na tej dziwnej stypie byłem, krupnioki jadłem i piwo piłem. Tylko okolicznościowe pamiątki rozdawane w czasie tej uroczystości przypominają mi dzień zamknięcia kop. "Michał".


W blogu wykorzystałem fragmenty filmu kolegi Jana Ungra.

niedziela, 15 czerwca 2014

Karta cyrkulacyjna - Verkehrskarte

Karta cyrkulacyjna – czym była? Czemu służyła?. Właściwie możnaby było krótko wytłumaczyć, iż był to ówczesny paszport. Żeby sięgnąć do genezy jej powstania musimy cofnąć sie do okresu międzywojennego, a dokładnie do okresu poplebiscytowego na Górnym Śląsku. W wyniku plebiscytu Górny Śląsk został podzielony na część polską i niemiecką. W celu zmniejszenia związanej z tym uciążliwości i umożliwieniu ludności swobodne poruszanie się w granicach objętych plebiscytem, na podstawie ustaleń Konwencji Genewskiej wprowadzono Karty cyrkulacyjne. Były one wydawane na wniosek każdego zainteresowanego Ślązaka. Szczególnie ważne było to dla osób, których dotychczasowe miejsca pracy, a czasem miejsca zamieszkania członków rodzin w wyniku podziału plebiscytowego znalazło sie za granicą podziału.

W moich szpargałach zachowały się trzy karty cyrkulacyjne: matki, ojca i babki.


Jak widać na zamieszczonych skanach wszystkie rubryki w kartach są dwujęzyczne. Oprócz pieczątek polskiej Dyrekji Policji widnieją pieczątki Generalnego Konsulatu Niemiec w Katowicach. Bardzo istotne na karcie są dwie adnotacje: "Ważna tylko dla cyrkulacji w obrębie górnośląskiego obszaru plebiscytowego" i "Ważna dla przekroczenia granicy na wszystkich urzędowo dozwolonych przejściach". Ślązacy posługiwali się kartami cyrkulacyjnymi przez 15 lat, czyli do 1937r., tj. do momentu wygaśnięcia Konwencji Genewskiej.

Wracając do plebiscytu z 20 marca 1921r. należy wspomnieć jego wyniki, w Internecie znalazłem wyniki głosowań, które zostały opublikowane przez pismo "Katolik" (wydanie z dnia 22 marca 1921r.). Szczególnie intersujące są wyniki z powiatu katowickiego, w tym z Michałkowic i ościennych miejscowości.


Z zestawień możemy dowiedzieć się ilu uprawnionych do głosowania mieszkańców danej miejscowości głosowało za przynaleznością do Polski, a ilu za przynależnością do Niemiec. Na tle tych wyników - Polska (479 tys.) 40,35% głosów, Niemcy (706 tys.) 59,65% głosów - można zadać pytanie historykom i nie tylko: czy Ślązacy byli wygranymi czy przegranymi plebiscytu, który pośrednio stał się jednym z powodów wybuchu III powstania śląskiego.

niedziela, 9 marca 2014

Pamiętnikom ku pamięci

W dobie wielu portali internetowych pamiętnik jawi sie jako jakiś anachroniczny twór, można nawet powiedzieć, że kiedyś był to swego rodzaju Facebook dla ówczesnych nastolatków. Żebym był dobrze zrozumiany należy rozgraniczyć pamiętniki, w których dokonywało się opisów sfery prywatnej właściciela od pamiętnika lat młodzieńczych w którym dokonywało się wpisów przyjacielsko-koleżeńskich, w formie wierszyków i rymowanek ozdobionych własnoręcznymi rysunkami. Taki właśnie pamiętnik był najbardziej popularny wśród dziewcząt.

Pamiętam z lat szkolnych (szczególnie dotyczy to szkoły podstawowej), że na przerwach przeglądało się i wymieniało pamiętniki w celu dokonania odpowiedniego wpisu. Szata graficzna jak i treść wpisów były bardzo różne i zależały od umiejętności artystyczno-pisarskich wpisującego. Po lekturze kilku pamiętników nie spotkałem się z wpisem o treści złośliwej czy obrażającej kogokolwiek, czego nie można powiedzieć o dzisiejszych portalach i blogach. Człowieka ogarnia jakaś nostalgia przeglądając i czytając te ponad 60-cio letnie zapomniane przez czas i właścicieli książeczki. Za każdym wpisem kryje się konkretna osoba znana z nazwiska, imienia i daty wpisu, rzadko spotyka się tylko inicjały. Czasem trzeba przegrzebać pokłady pamięci żeby skojarzyć imię i nazwisko danej osoby z jej wizerunkiem z lat młodzieńczych utrwalonym przez naszą pamięć. Z drugiej strony to dobry trening dla tej ostatniej.

Nie chciałbym tu udowadniać wyższości papieru nad innymi formami rejestracji. Świadczą o tym zbiory tysiącletnich ksiąg, które przetrwały do naszych czasów. Od końca ubiegłego wieku zachłysnęliśmy się komputerową rewolucją, która umożliwia digitalizowanie bibliotek i tworzenie zbiorów w formie elektronicznej. Ważne w tym wszystkim jest to żeby nie pozbywać się i nie niszczyć tych ostatnich, bo rzeczywistość elektroniczna i wirtualna jest tak ulotna jak nasza pamięć.