czwartek, 1 listopada 2012

Po chłopsku i po pańsku

Właściwie powinienem napisać po chopsku, bo tak określało się w michałkowickiej gwarze stroje kobiet, jakże odmienne od tych, które widywało się codziennie na ulicy. Niestety dzisiaj nie spotkamy już na ulicach Michałkowic i ościennych miejscowości kobiet w strojach ludowych, które odznaczały się nie tylko formą, lecz także kolorami, chociaż kilka lat temu udało mi się spotkać w Wielkiej Dąbrówce Panią w autentycznym chopskim ubraniu.

Ubiór o którym tutaj piszę nie był ubiorem odświętnym, który zakładało się w niedzielę lub przygotowywało na jakieś szczególne okazje, tak jak dzisiaj przebierają się kobiety na regionalne uroczystości. Kobiety ubrane po chopsku nosiły się tak codziennie - jak to się mówiło na "niydziela i beztydziyń". Odmienności tego rodzaju stroju od stroju pańskiego należałoby szukać w rodowodach rodzinnych. Już samo określenie chopskie (chłopskie) mówi o pochodzeniu z rodzin chłopskich, zajmujacych sie rolnictwem.

Z tego co mi wiadomo dziewczęta dorastające w rodzinach chłopskich miały możliwość wyboru, jak będą się ubierać - po pańsku czy po chłopsku. W języku potocznym kobiety ubierające się po chopsku były nazywane chopionami. Nie było to określenie obraźliwe czy złośliwe, a wielokrotnie pomagało przy określeniu osoby, o której się mówiło np. "no wiesz to ta co chodzi po chopsku, ta chopiona" - i już było wiadomo o kogo chodzi.

Jestem w tej uprzywilejowanej sytuacji, że znam trochę ten temat. Z rodzinnych zdjęć, dokumentów i mojej ulotnej pamięci wynika, że moja prababka, babka i dwie moje ciotki też ubierały się po chopsku, czyli były chopionami. Niestety czas nieubłaganie zmienia nas i nasze otoczenie, taka jest kolej rzeczy. Tylko stare pożółkłe fotografie pozostaną świadkami minionych czasów i naszych korzeni.