wtorek, 25 grudnia 2012

Wszystko przez tych Majów...

Muszę przyznać, że trochę mi się w kalendarzu namieszało. Post miał być przygotowany na Barbórke, ale ostatecznie będzie na Boże Narodzenie. Ale to i tak mniejsza wpadka w porównaniu z końcem świata przepowiedzianym rzekomo przez Majów, o którym "trąbiono na okrągło". I co? Wyszło jak zawsze.... Ale teraz na serio.

W moim skromnym archiwum znalazłem krótki filmik z Barbórki 1972 roku. Aż wierzyć się nie chce, że już 40 lat minęło. Istniała wtedy jeszcze samodzielna kopalnia "Michał", co widać na nieistniejącej już bramie głównej (w 1975 połączono kopalnię "Michał" z kopalnią "Siemianowice"). W przemarszu do Hali Zbornej możemy zobaczyć, jak liczną orkiestrę górniczą miała kopalnia "Michał" i ilu było górników jubilatów. Na obchody Barbórki zaproszony został Minister Górnictwa i Energetyki (lata urzędowania 1959-1974) Jan Mitręga (przemawiający na mównicy), rodowity mieszkaniec dzielnicy Michałkowice i pracownik kopalni "Michał".

czwartek, 1 listopada 2012

Po chłopsku i po pańsku

Właściwie powinienem napisać po chopsku, bo tak określało się w michałkowickiej gwarze stroje kobiet, jakże odmienne od tych, które widywało się codziennie na ulicy. Niestety dzisiaj nie spotkamy już na ulicach Michałkowic i ościennych miejscowości kobiet w strojach ludowych, które odznaczały się nie tylko formą, lecz także kolorami, chociaż kilka lat temu udało mi się spotkać w Wielkiej Dąbrówce Panią w autentycznym chopskim ubraniu.

Ubiór o którym tutaj piszę nie był ubiorem odświętnym, który zakładało się w niedzielę lub przygotowywało na jakieś szczególne okazje, tak jak dzisiaj przebierają się kobiety na regionalne uroczystości. Kobiety ubrane po chopsku nosiły się tak codziennie - jak to się mówiło na "niydziela i beztydziyń". Odmienności tego rodzaju stroju od stroju pańskiego należałoby szukać w rodowodach rodzinnych. Już samo określenie chopskie (chłopskie) mówi o pochodzeniu z rodzin chłopskich, zajmujacych sie rolnictwem.

Z tego co mi wiadomo dziewczęta dorastające w rodzinach chłopskich miały możliwość wyboru, jak będą się ubierać - po pańsku czy po chłopsku. W języku potocznym kobiety ubierające się po chopsku były nazywane chopionami. Nie było to określenie obraźliwe czy złośliwe, a wielokrotnie pomagało przy określeniu osoby, o której się mówiło np. "no wiesz to ta co chodzi po chopsku, ta chopiona" - i już było wiadomo o kogo chodzi.

Jestem w tej uprzywilejowanej sytuacji, że znam trochę ten temat. Z rodzinnych zdjęć, dokumentów i mojej ulotnej pamięci wynika, że moja prababka, babka i dwie moje ciotki też ubierały się po chopsku, czyli były chopionami. Niestety czas nieubłaganie zmienia nas i nasze otoczenie, taka jest kolej rzeczy. Tylko stare pożółkłe fotografie pozostaną świadkami minionych czasów i naszych korzeni.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Japonki w Michałkowicach?

Może ktoś pomyśleć, że chodzi o model obuwia – nic bardziej mylnego. W 1968 roku w michałkowickiej Hali Zbornej gościła drużyna siatkarek z Japonii. Nie pamiętam (znowu ta pamięć!) dokładnie, jakie były okoliczności rozegrania tego międzynarodowego spotkania akurat w Michałkowicach. Może ktoś z gości odwiedzających mojego bloga posiada wiedzę o tym meczu i podzieli się ciekawymi faktami?

Mamy już za sobą maraton sportowy składający się z Mistrzostw Europy w piłce nożnej oraz Igrzysk Olimpijskich, który trochę ostudził nasze ambicje i oczekiwania wobec naszych sportowców. Post ten nie jest aluzją do dokonań naszych siatkarzy i innych sportowców na ww. imprezach, ale parafrazując słowa znanej piosenki można powiedzieć, że „przegrać każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej”. Mecz z reprezentacją Japonii przegraliśmy, mimo wszystko chciałbym jednak zaprezentować posiadane migawki.

Przepraszam za jakość filmiku, a na wynik meczu wpływu nie miałem :- )

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Co dwie głowy to nie jedna

Długo główkowałem po ogłądnięciu filmu z koncertu, który nagrałem w 2002 roku. Film to może zbyt dużo powiedziane – są to fragmenty koncertu, który odbył sie dokładnie 05.19 2002r. na terenie parkingu w Michałkowicach, czyli Placu Niepodległości. Kilkakrotnie zobaczyłem film i stwierdziłem, że idealnie nadaje się do opublikowaniu na blogu.

No i wtedy zaczęły się schody. Koncert - wiadomo, artyści znani, miejsce mi znane, tylko z jakiej okazji było to całe zamieszanie? Kolejny raz oglądałem film, słuchałem wypowiedzi i nic. Zawsze sobie przyrzekałem: jak zrobisz film lub zdjęcie to zapisz przynajmniej datę, miejsce lub okoliczności tego zdarzenia, no ale proza życia idzie swoimi ścieżkami. Niestety data koncertu nie kojarzyła mi się z żadnymi uroczystościami. Podzieliłem się moim problemem z moimi z bliskimi, kolegami... i nic. Pozostało mi tylko umieścić film na blogu w formie zagadki i czekać na podpowiedź gości odwiedzających moją strone. W zasadzie nie jestem zwolennikiem bezwiednego, mechanicznego wrzucania do Internetu materiałów „jak leci”, bez elementarnych opisów, dlatego długo zastanawiałem się przed umieszczeniem filmu na blogu.

Jednak w ostatniej chwili przypomniałem sobie o moim koledze - Janie Wieczorku, pasjonującym się przeszłością Michałkowic. Trafiłem w dziesiątkę! Kolega Janek znalazł w archiwalnym 50-tym numerze „Gazety Siemianowickiej” z 2002 r. opis koncertu z okazji 70-cio lecia nadania praw miejskich naszemu miastu, który odbył się na parkingu w Michałkowicach 19.05.2002r. Ulga, udało się. Co dwie głowy to nie jedna.

Zapraszam na film.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Nie dowierzałem

Przechodząc rano w Wigilię 1988 roku ówczesną ulicą 15-go Grudnia (dzisiaj ulica Kościelna) zerknąłem na zegar kościoła i w pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć. Nie było krzyża na wieży. Podszedłem bliżej: Jest! Wisi złamany, opiera się o wieżę!

Szybko poszedłem do domu po aparat i zrobiłem zdjęcie. Krzyż mógł się w każdej chwili oderwać i spaść na dach kościoła, a nawet na ludzi przechodzących obok kościoła. Żeby zapobiec takiemu przebiegowi wydarzeń musiał być zabezpieczony. Zadania tego podjął się Pan Jan Giża, ten sam mistrz kowalski, którego opisałem w historii U kowala ciężka robota i Wielkie było poruszenie. Pan Giża bardzo często bezinteresownie pomagał w różnych przedsięwzięciach na rzecz michałkowickiej parafii i z pewnością czyniłby tak dałej, gdyby mu wiek na to pozwolił.

Proszę sobie wyobrazić jak bardzo ta akcja była niebezpieczna. Pan Giża obwiązany liną konopną wychylał się z okienka w wieży pod samym krzyżem i zarzucał liną dookoła niej. Po któryś tam razie udało się i krzyż został prowizorycznie przywiązany do wieży. W akcji zabezpieczania brały jeszcze udział dwie osoby, m.in. kościelny - Pan Jurkiewicz. Po demontażu uszkodzonego krzyża i gałki (kuli) znaleziono w nim dokument z 1904 roku, upamiętniajacy poświęcenie i posadowienie krzyża na wieży, oddajmy więc "głos" dokumentom.

W nowym krzyżu umieszczono z powrotem stary dokument i nowy, opisujący powyższe wydarzenie. Kopie tych dokumentów znajdują się w kronice parafialnej św. Michała w Michałkowicach.

W tym miejscu należy się jeszcze małe sprostowanie. Nowy krzyż wykonał Pan Stefan Roskosz tak jak jest napisane w dokumencie, natomiast miedzianą kule naprawił Pan Jan Giża (przyp. autor).

Na szczycie krzyża znajdował sie kiedyś kogut wykonany z miedzianej blachy, który mógł sie obracać w zależności od kierunku wiatru. W Piśmie Świętym symbol koguta występuje podczas wyparcia się świętego Piotra, które wczesniej zapowiedział Chrystus. Jak sobie przypominam z opowiadań ojca przed wojną kogut na krzyżu był blaszany, ale z jakiegoś powodu spadł i rostrzaskał się o ziemię, nie czyniąc nikomu krzywdy. Zainteresowanych wyglądem krzyża z kogutem odsyłam do obejrzenia krzyża kościoła św. Jana i Pawła Męczenników w Katowicach-Dębie.

*Zdjęcia ze zbiorów autora

niedziela, 4 marca 2012

Perła w śmietniku

Może nie tak dosłownie, ale dla mnie to prawie "biały kruk". Znaleziona w śmietniku kaseta z filmem przeleżała w szufladzie kilkanaście lat. Czas mknie nieubłaganie, a pamięć jest coraz bardziej ulotna, nie mamy na to wpływu. W tym roku mija 80-ta rocznica uzyskania przez Siemianowice Śląskie praw miejskich. Film, który chciałbym przypomnieć, powstał w 1992 roku z okazji 60-lecia nadania praw miejskich naszemu miastu. Aż prosi się, by upamiętnić przypadającą w tym roku 80-tą rocznice i zachować dla przyszłych pokoleń okolicznościowy dokument filmowy. Mielibyśmy wspaniałą okazje do porównania tych minionych 20-tu lat ze współczesnością. Tym wszystkim, którzy związali swój los lub los ich związał z Siemianowicami Śląskimi, należy się chwila refleksji nad czasem minionym, nad minionymi wydarzeniami, miejscami i ludźmi widocznymi na filmie, tymi którzy wydorośleli i tymi co już odeszli. Nie chciałbym robić dłuższych wywodów, zapraszam na film.

niedziela, 8 stycznia 2012

Wątpię, by ktoś pamiętał...

...budowę drogi z Michałkowic do Bańgowa, dzisiaj do wiaduktu to ul. Tarnogórska, a dalej ul. Wrocławska. Droga powstała w latach 30-tych XX wieku i, aby sobie ją przypomnieć, trzebaby było się odwołać do pamięci co najmniej 90-cio letniego mieszkańca lub mieszkanki Michałkowic, a z tym byłby problem, chociaż ludzie starsi pamiętają więcej zdarzeń z lat dziecięcych niż z przed kilku dni.

Kilka lat temu znalazłem w Internecie kilkanaście ciekawych zdjeć z budowy tej drogi, chociaż słowo „budowa” to zbyt dużo powiedziane. Z tego co widać na zdjęciach z tego okresu to brak jakichkolwiek maszyn, wszystkie prace wykonywano ręcznie, a transport zapewniały konie, furmanki i taczki. Do tamtego momentu była to zwykła polna droga - gościniec. Rodzice często opowiadali mi, że przed wojną chodzili tą drogą przez Bangów i Czeladź do Będzina na targ, chodzili boso, bo buty się szanowało i niosło w ręce. Dopiero w samym Będzinie myli nogi w Przemszy i ubierali buty.

Na trasie Bytom-Będzin można było spotkać furmanki żydowskich handlarzy, którzy za 1zł oferowali przewóz, co było wtedy równowartością 20-stu bułek lub za 1,5 zł litr spirytusu.

Wiadukt kolejowy, który znajduje się przy wylocie ul. Tarnogórskiej przy drodze 94 wybudowano dopiero około 1955r., łącznie z całą magistralą piaskową, która umożliwiała transport piasku do kopalń. Odnoga tej magistrali dochodziła także do nieistniejącego już "Szybu Północnego" kopalni "Michał".

Ciekawostką jest konstrukcja samego wspomnianego wiaduktu, na którym oprócz głównego przepustu po obydwóch stronach znajdują sie dwa mniejsze. Prawdopodobnie, a potwierdził to także mój wujek – geodeta mierniczy - wynikało to z faktu, iż przepusty boczne miały być przeznaczone do komunikacji tramwajowej. Był to podobno projekt połączenia tramwajowego z Katowic do Tarnowskich Gór. Istniejące połączenie tramwajowe z Katowic do Siemianowic wystarczyło przedłużyć przez Michałkowice do Wielkiej Dąbrówki, gdzie było połączenie tramwajowe „ósemką” do Bytomia i dalej do Tarnowskich Gór.

Trzeba przyznać, że dominowało wtedy perspektywiczne myślenie, czego nie można powiedzieć o dzisiejszych inwestycjach.

Na kilku zdjęciach oznaczonych znakami zapytania przedstawione są miejsca, których w żaden sposób nie mogę skojarzyć z dzisiejszym wyglądem i tym jakim pamiętam z dzieciństwa.

Zapraszam.